wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział II





Witajcie. :3 Zaraz przed wami part II, jednak najpierw kilka słów. Zmieniłam tytuł tego opowiadania na "Breath of life". Pewnie kojarzy wam się z piosenką Florence and the Machine i słusznie, ale to nie piosenka sama w sobie była inspiracją, nawet nie tekst, tylko to jedno zdanie: "I was looking for a breath of life." Gdy nuciłam sobie tę piosenkę, pojawił mi się pewien obraz w głowie i na tej podstawie buduję to opowiadanie. Okej, już nie przynudzam. Zapraszam do czytania :)
 
_____________________________________________
 
 
Minął dokładnie tydzień od zerwania z Natalie. Jak spędziłem ten czas? W skrócie: było beznadziejnie. Brakuje mi jej. Tak, mówi to zadeklarowany gej, którego ‘dziewczyna’ rzuciła, bo powiedział jej, że ją zdradził, a tak naprawdę nie miał ochoty z nią sypiać, a nie potrafił wymyślić innej wymówki. Ale brakuje mi jej, ponieważ była dobrą przyjaciółką. Cholera, tęsknię za naszymi całonocnymi rozmowami, wygłupami. Po prostu tęsknię za nią. Gdy dwa lata temu, akurat przed liceum, przeprowadziłem się tutaj, była pierwszą osobą, jaką poznałem. Ostatniego dnia wakacji spotkaliśmy się w jakimś barze. Ona – załamana siedziała przy ladzie, pijąc kolejkę za kolejką, ja – szczęśliwy i otwarty na nowe życie i nowe perspektywy, pragnąc uczcić nadchodzący rok. Usiadłem koło niej. Opowiadała mi, dlaczego jest w takim stanie. Właśnie zerwała z chłopakiem, bo mimo że go kochała, wiedziała, że za kilka dni wyjeżdża na studia, więc nic by z tego nie wyszło. Od razu mnie zaintrygowała. Była co prawda tak pijana, że momentalnie zaczęła się do mnie dostawiać. Spędziliśmy tę noc razem, jednak nic się nie wydarzyło. Kolejnego dnia okazało się, że chodzimy do jednej szkoły. Spotkaliśmy się na korytarzu i zaczęła mnie przepraszać, że ledwie pamięta zeszłą noc, ale wydaje jej się, że nie zachowywała się odpowiednio. Jakoś tak wyszło, że zaprzyjaźniliśmy się, ale wiedziałem, że ona chce czegoś więcej. Było to widoczne w jej zachowaniu, sposobie bycia. Na każdym naszym spotkaniu wyglądała perfekcyjnie. Już wtedy odkryłem swoją orientacje, ale zrozumiałem, że jeżeli chcę coś znaczyć w tej szkole, muszę mieć piękną dziewczynę u boku. A że dobrze się dogadywaliśmy, nie widziałem przeszkód. Na jednym z naszych spotkań z resztą paczki poszliśmy razem zapalić, ale mieliśmy tylko jednego papierosa (celowo zostawiłem inne). Odpaliłem go i patrząc cały czas w jej oczy, zaciągnąłem się i podszedłem do niej powoli, wdmuchując dym do jej ust. Spaliliśmy tym sposobem całego i od razu potem zaczęliśmy się całować. Nie było dziwnie, czy nieswojo. Wydawało się, jakby to naprawdę było coś szczerego.  Na drugi dzień znowu się spotkaliśmy, tym razem sam na sam i zdecydowaliśmy, że chcemy być razem. Widziałem szczęście w jej oczach. Na początku, przynajmniej z mojej strony, było to całkowicie sztuczne, jednak z każdym dniem zacząłem się do niej bardziej przywiązywać. Oczywiście, nie w aspekcie fizycznym, nadal mnie nie pociągała. Ale do jej charakteru… byłem, a w zasadzie jestem, przywiązany nadal.
Wielki dupek ze mnie, dobrze o tym wiem. Czasem zastanawiam się, dlaczego. Dlaczego tak bardzo pragnę być we wszystkim najlepszy? Dlaczego chcę mieć wszystko? Dlaczego ranię innych i dążę po trupach do celu? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Nie umiem się uwolnić od samego siebie. Nawet jakbym chciał być lepszym człowiekiem, nie wiem, co mam zrobić. I z tego powodu nadal jestem tą samą – złą – osobą. I zawsze, gdy nachodzą te refleksje robię jedną rzecz. Zapominam. Recepta jest prosta. Idę do baru, piję i znajduję sobie chłopaka na jedną noc, nigdy jednak nie idę z nim na całość. Mam jakiś szacunek do swojego ciała i nie chcę pieprzyć się z każdym obcym facetem. Ale dzisiaj? Nie wiem, jak będzie. Chcę i muszę zapomnieć o tym, co zrobiłem Nat. Na jeden wieczór móc być sobą i dobrze się czuć.
Rodziców nigdy praktycznie nie ma w domu, więc nie mam problemów z wychodzeniem o późnej porze. Tak właśnie jest, gdy ojciec pracuje jako menager jakiejś wielkiej korporacji, a matka zajmuje się pracą w stacji telewizyjnej, gdzie dzień i noc tkwi, a i tak zarabia grosze. Jest jednak jedna zaleta tego, że rodzina  ma ciebie w dupie – możesz robić co chcesz i nie brać za to odpowiedzialności.
Spoglądam przez okno, cholera, znowu pada. Największa „atrakcja” mieszkania w Londynie – ten pieprzony morski klimat. Wobec tego narzucam koszulę w kratkę do zwykłych czarnych rurek, a na to kurtkę. Po raz ostatni spoglądam w lustro – jest okej. Zakładam jeszcze tylko szarą dużą czapkę i wychodzę z domu. Nie chcąc przemoknąć, przebiegam dystans dzielący mnie od taksówki i jak najszybciej wsiadam. Podaję kierowcy adres i po chwili jesteśmy już na miejscu. Dla pewności zawsze każe zawozić siebie przecznicę dalej od baru i ten kawałek, niezależnie od pogody, idę na nogach. Przezorny zawsze bezpieczny. Po kilku minutach marszu, znajduję się już w docelowym miejscu. Wchodzę do środka. Od razu uderza mnie fala gorąca i zapach dymu. Migające światła sprawiają, że ciężko zorientować się, gdzie są wolne miejsca. Wnętrze jest zachowane w ciekawym stylu. Niezwykle nowoczesnym. Bar ten, a w zasadzie miniklub, ma dwie sale, oddzielone od siebie szklaną cienką ścianą, przez którą wszystko widać. Jedną cześć nazywam zawsze miejscem do upicia,  bo właśnie tam znajduje się ogromna lada z wszelakimi drinkami, a druga to miejsce typowe do tańczenia, poznawania nowych ludzi. Ja oczywiście najpierw kieruję się do tej pierwszej i zamawiam u kelnera dwa piwa. Niezbyt wyszukane i mocne, jednak akurat, by szybko wprawić się w dobry humor. Znajduję sobie miejsce w stoliku przy ścianie i rozglądam się po ludziach. Czy też raczej facetach. Dwójka siedząca nieopodal mnie  całuje się tak namiętnie, jakby zaraz mieli zedrzeć z siebie ubrania i rzucić się na siebie. Z niesmakiem odwracam wzrok. Kawałek dalej – grupka mężczyzn przy tanim winie gra w pokera. Nie skupiam na nich uwagi, dalej szukam jakiegoś intrygującego celu. Mam. Zaraz przy wejściu siedzi samotny chłopak. Nie widzę jego twarzy, tylko prawy profil, siedzi do mnie bokiem. Ale nawet z tej perspektywy wygląda dobrze. Co dziwne, nic nie je, ani nie pije. Po prostu rozgląda się dookoła. Trzeba przyznać, zaintrygował mnie. Ubrany jest w ciemne jeansy i fioletową marynarkę. Wygląda na kogoś mniej więcej w moim wieku. Okej, czas się zabawić. Duszkiem wypijam dwa piwa i podchodzę do niego od tyłu.
- Pozwól mi postawić ci coś do picia – szepczę do jego ucha, przybierając zmysłowy ton głosu. Nigdy nie miałem obaw i wątpliwości przy poznawaniu nowych ludzi. Gdy ktoś mi się podoba i zaciekawia mnie, po prostu chcę go poznać. I poznaję. Z reguły kończy się to ciekawą nocą, mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo.
- Dzięki, nie piję – odpowiada chłopak i obraca się.
O. KURWA. Nie wierzę, że to on. Nie wierzę, że w całym, tak wielkim  Londynie, gdzie jest milion miejsc takich, jak to, on musiał być akurat tutaj! Dlaczego go nie poznałem… Cholera jasna! To się wkopałem. On także nie może ukryć zdziwienia. Spogląda na mnie tymi dużymi zielonymi oczami, które, tak na marginesie, są naprawdę niesamowite. Louis! – sam siebie upominam w myślach - nie znoszę tego dzieciaka, jest dziwny, drażniący i  muszę to sobie uzmysłowić po raz kolejny.
- Co, do cholery jasnej, tu robisz?!
- Lou! Miło cię widzieć, jak miło, że znowu się spotykamy, ciebie też dobrze widzieć – odpowiada jak zwykle z tym swoim irytująco optymistycznym nastawieniem.
- Po pierwsze. Nie mów do mnie Lou. Po drugie. Nie jest mi miło ciebie widzieć, wręcz odwrotnie. A po trzecie – odpowiedz mi na pytanie.
- Nie bądź na mnie zły, nic przecież nie zrobiłem. A co do tego pytania – obserwuję. Lubię przychodzić w różne miejsca i obserwować ludzi. Patrzeć, jak się zachowują w danym środowisku. Analizować ich zachowania. No i dzisiaj wylądowałem tutaj.
To co powiedział tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z dziwakiem. Podchodzę do niego jeszcze bliżej tak, że nasze twarze się prawie stykają.
- Słuchaj, Henry, Harry, czy jak cię tam zwą, postawmy sprawę jasno. Jak powiesz komukolwiek, że widziałeś mnie tutaj, źle się to dla ciebie skończy,  przysięgam – spoglądam prosto w jego oczy, by upewnić się, że mnie dobrze zrozumie.
- Nie powiem. Jak mówiłem, jestem tylko obserwatorem, ale wiesz co, tak przy okazji. Chłopak w tamtym rogu – pokazuje mi palcem, kogo ma na myśli – cały czas na ciebie zerka. Wpadłeś mu w oko, Lou. Idź do niego. Dobrej zabawy, tylko nie przesadź – wstaje z krzesła i po prostu wychodzi.
Nie wiem, co mam robić. Stoję osłupiały przy stoliku, patrząc jak Harry się oddala. Zdecydowanie muszę się czegoś napić.
 
***
            Głośna muzyka wypełnia całe pomieszczenie. Nie słyszę głosu ludzi tylko mocne i ostre brzmienie klubowych hitów. Nie mam pojęcia, ile wypiłem. Nie mam pojęcia, jak długo już tu jestem. Poruszam się tylko schematycznie do rytmu, co jakiś czas zmieniając partnerów, jednak cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z jednym kolesiem, który ciągle siedzi w swoim kącie przy ladzie. Mam wrażenie, że toczymy ze sobą walkę. Kto pierwszy podejdzie, kto dużej wytrzyma presję spojrzenia, kto wykona ten pierwszy krok. Nasza zabawa trwa chyba z godzinę. Po raz kolejny błądzące  spojrzenia się stykają. Przez wypity alkohol mam lekkie cienie przed oczami i nie jestem w stanie wszystko dobrze widzieć, jednak jestem pewny, że chłopak pomachał, bym do niego podszedł. A nawet jeśli nie, to co? Nic się nie stanie. Jestem tu, by zapomnieć o  rzeczywistości i dobrze się bawić i to  dobra droga do tego. Przeciskam się przez tłum ludzi i siadam obok niego. Gestykulując pytam się, czy nie ma nic przeciwko, a on w odpowiedzi zmysłowo oblizuje usta. Spoglądam na niego niepewnie. Hm, chyba mi się to nie uroiło. Teraz już z bliska mogę mu się dobrze przyjrzeć. Ma włosy średniej długości w artystycznym nieładzie, nosi okulary z granatowymi ramkami. Ubrany jest w kolorowy T-shirt z logo zespołu Linkin Park. Ma dobry gust, jak widać. Do tego zwykłe jeansy i czerwone vansy. Wygląda naprawdę dobrze. Więc, podsumując… Jestem w klubie kilka godzin i nie wydarzyło się nic godnego większej uwagi. Teraz siedzę koło przystojnego chłopaka i z jego gestów mogę wywnioskować, że mu się podobam. Uśmiecham się sam do siebie. Czas w końcu rozkręcić ten wieczór.
- Hej. Jestem Louis. Hm, obserwuję cię od jakiegoś czasu. Siedzisz taki… samotny – w tym momencie zawieszam głos i zbliżam się do chłopaka, przejeżdżając opuszkami palców po jego ramieniu. – Może masz ochotę zatańczyć?
- Myślałem, że nigdy nie zapytasz. A nazywam się Lucas. Chodź – wyciąga do mnie rękę i prowadzi na sam środek parkietu.
W tle rozbrzmiewają akurat pierwsze nuty nowej piosenki Bruno Marsa. Tańczymy. Nie jest to zwykły taniec. To ta charakterystyczna odmiana, gdzie dwóch napalonych ludzi, ociera się o siebie.  Trwało to może z dwie piosenki, ale chyba w tym samym czasie stwierdziliśmy, że chcemy więcej. Trzymając się za ręce, zdecydowaliśmy się wyjść z klubu. Od razu po przekroczeniu drzwi, Lucas praktycznie rzucił się na mnie. Zachłannie zaczął mnie całować, ja odwzajemniłem to także z wielkim zaangażowaniem. Nie odrywając od siebie spragnionych ust, wylądowaliśmy z tyłu baru. Chłopak lekko popchnął mnie na ścianę. Zbliżenie z chłodnym murem wywołało u mnie dreszcze. Luke przygwoździł mnie do niego jeszcze bardziej, napierając swoim ciałem na moje. Zawładnęły nami emocje. Czuję jego smak, jego zapach. Z jednej strony lekki posmak alkoholu, a z drugiej – delikatny mentolowych papierosów. Jego pełne usta doskonale komponują się z moimi. Idealnie do siebie pasują. Odrywamy się na moment od siebie, by zaczerpnąć oddechu. Po chwili z powrotem nasze twarze się stykają. Zmysłowo przejeżdżam językiem po wargach chłopaka, sprawiając mu tym przyjemność.
- Pragnę cię, Louis. Tu i teraz – wyszeptuje mi do ucha. – Muszę ci się jakoś odwdzięczyć, że zrobiłeś ten pierwszy krok.
W tym momencie przesuwa rękę od mojego policzka, przez kark, obojczyki i klatkę piersiową, zatrzymując się przy żebrach. Ja w tym czasie obcałowuję jego smukłą szyję.
- Wiesz, Lou. Jestem bardzo dobry w dziękowaniu – wypowiada cicho te słowa, jakby ktoś mógł nas usłyszeć i powoli rozpina zamek moich spodni, klękając. – Tylko nie bądź zbyt głośno,  kotku. Nie chcemy, żeby ktoś nas przyłapał.


5 komentarzy:

  1. Co do tytułu, bardzo mi pasuje, bo sama jestem fanką Flo, więc wiem, jakie emocje Ci towarzyszyły. Zaczyna się ciekawie, ale zastanawia mnie, jaką rolę do odegrania w tym wszystkim ma jeszcze Harry... Co do Lucasa, jest naprawdę intrygujący :)
    Koniecznie chcę więcej, tyle tych emocji, za to właśnie wielbię Twoją twórczość!

    Bardzo dziękuję za komentarz na dreaming-diaries, może skontaktowałabyś się ze mną? Podaję moje GG: 46175179

    Do następnego(może kontaktu...), dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, takie Lucasa to nawet i ja bym brała xd jestem ciekawa jaką rolę tu odegra, no bo jeśli to Larry, to stawiam, że Luke będzie poboczną postacią. a może nie? z resztą - czas pokaże.
    rozdział fajny, dostałam w końcu gejów *.*
    oczywiście Hazza mnie rozwalił, ponownie. jak gdyby nigdy nic życzy mu miłej zabawy i wychodzi pewnie z tym swoim szerokim uśmiechem. coraz bardziej mnie intryguje. a Lou też z każdym rozdziałem odrobinę się zmienia. no nic, chłopcy zaszaleli. jestem ciekawa co będzie w kolejnym rozdziale, więc czekam! pozdrawiam i życzę weny : p

    OdpowiedzUsuń
  3. widzę, że wszyscy polubili Lucasa, nawet ja xd chociaż wiesz, że zaczął mnie już lekko denerwować, ale i tak domyślam się, że nie wpieprzysz nikogo pomiędzy Larry'ego, więc jest ok ;p
    jeeeeeeej nowa nazwa, nawet nie wiesz, jak się cieszę *.* tamto last kiss "nawiązujące do zakończenia" jakoś nie do końca mi odpowiadało, a teraz mogę mieć nadzieję na happy end, chociaż z Tobą to nigdy nic nie wiadomo xd
    w sumie myślałam, że już dodasz to wszystko, co czytałam, a nie znowu taki krótki ;p ale i tak nie mam co narzekać, chociaż mogłabyś pisać zdecydowanie więceeeeeeeeeej ; )
    swoją drogą, ciekawe, że Twoje opowiadanie czytają głównie fanki Linkinów xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhh! Jak to się rozkręca! Ale się dzieje! Jest wszystko pięknie opisane, dużo akcji, dużo opisów, średnia ilość dialogów, pisane w pierwszej osobie... Po prostu mój ideał! Kocham cię za to, jak i za inne opowiadania i po prostu kiedy czytam to nie mogę oderwać wzroku od monitora! Potrafisz zaczarować czytelnika tak, żeby z każdym kolejnym rozdziałem, w dodatku zakończonym w TAKIM MOMENCIE, chciał coraz więcej i więcej xD W każdym bądź razie życzę ci, żebyś już niedługo to "więcej" nam tutaj dała :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Versatile Blogger Award!

    OdpowiedzUsuń