wtorek, 7 maja 2013

Rozdział V



Bez zbędnych słów. Po prostu zapraszam do czytania kolejnej części. :)
 
____________________________________
 
 
 
Przez chwilkę spogląda na mnie tak, jakby wiedział, że to przenocowanie jest także włączone w nasze spotkanie. Odgarnia niesfornego loka z czoła i odpowiada.
- Czemu nie. Tylko będziesz musiał być bardzo cicho, ciocia nie pozwoliłaby mi na to, jutro w końcu szkoła. Ale spokojnie, będziemy niczym w agenci Mission Impossible! Damy radę! – entuzjastycznie wyciąga rękę, chcąc przybić ze mną „piątkę”. Reagując na jego dziecinne zachowanie, wywracam oczami. Jednak nie ze złości czy zażenowania. W jego przypadku jest to bardziej schematyczne zachowanie. Ma on swobodę bycia sobą i zachowywania się w ten określony, czasami właśnie dziecinny, sposób. I w jego przypadku jest to naprawdę… urocze.
- Dzięki. To co, już późno, zbieramy się? – pytam się, mając nadzieję, że się zgodzi, bo od wygłupów w fontannie jest mi cholernie zimno. Ma najwidoczniej takie same odczucia, bo od razu potakuje głową i wskazuje mi, w którą stronę będziemy się kierować.
Zerkam ukradkiem na zegarek – dochodzi już do dwudziestej pierwszej trzydzieści. Nie wierzę, że spędziliśmy ze sobą tyle czasu. I to w dodatku z mojej inicjatywy. Ten dzień zaczął się okropnie, ale potem, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, wszystko obróciło się o trzysta sześćdziesiąt stopni. I jest, było,  i czuję, że będzie, wspaniale. Czasami zaskakujące jest to jak bardzo pozory mogą mylić. Tak na pewno było w naszym przypadku. Gdy myślałem o Harry’m, moje pierwsze skojarzenia przychodzące na myśl to: dziecko, idiota, dziwak. Może i ma coś z tego w sobie, ale chyba w tym dobrym znaczeniu. Teraz, po spędzonych kilku godzinach i wstępnym poznaniu,  zdefiniowałbym go bardziej jako: ciekawą, wyróżniającą się osobę o usposobieniu typowego optymisty. Ciekawe, co on myślał o mnie… Podejrzewam, że miał mnie (i słusznie, bo taki właśnie jestem) za zadufanego w sobie chama.
- O czym myślisz, Louie? – przerywa ciszę i jednocześnie moje przemyślania, zadając to pytanie.
- Właściwie… to myślę o tym, co ty sądzisz o mnie. Przyznaj szczerze, bez ogródek, jakie słowa według ciebie najtrafniej by mnie określiły? – dziwię się, że wypowiedziałem to pytanie na głos. Mimo że  boję się usłyszeć wiele obelg z ust młodszego chłopaka, to jednocześnie chciałbym poznać jego myśli na mój temat.
- Daj mi pomyśleć – bierze głęboki oddech i na jego twarzy pojawia się mina, która wskazuje na to, że naprawdę analizuję całą sytuację. Po tym wiem, że jego odpowiedź będzie szczera. – Nie obrażaj się na mnie, ale sądzę, że jesteś wielkim tchórzem.
- Serio? – odpowiadam ze zdziwieniem. Spodziewałbym się wszelkich ostrych słów od narcyza po chuja bez uczuć, ale nie tego. – Dlaczego tak uważasz?
- Ja nie uważam tak, ja to wiem i to jest prawda. Pomyśl, Lou i zajrzyj choć raz w głąb siebie – odczekuje kilka sekund, zanim zaczyna kontynuować. – Widzisz to? Jesteś tchórzem, może i sprawiasz wiele innych pozorów, maskujesz się, ale tak naprawdę boisz się. Boisz się wielu rzeczy; bycia sobą, ujawnienia się, słusznego postępowania, wybierania dobra. A nie musi tak być, dobrze o tym wiesz.
Dosłownie mnie zamurowało. Nie wiem, co odpowiedzieć. To co powiedział Harry trafiło do mnie. To nie tak, że to wielkie zaskoczenie, bo w duchu faktycznie o tym wiedziałem. Ale pierwszy raz ktoś mi o wypowiedział to wszystko w twarz. Co innego myśleć tak o samym sobie, a co innego gdy inny człowiek też tak uważa i mówi o tym bez oporów. Chłopak chyba zauważył, że jego opinia w pewnym stopniu mnie poruszyła i nie wiem, jak na nią zareagować  w jego obecności.
- Nie musisz nic mówić i nie musisz się bać. Obiecaj mi, że spróbujesz się otworzyć? Tak jak dzisiaj, przy mnie – spogląda mi w oczy i kładzie dłoń na ramieniu.
- Obiecuję – odwzajemniam spojrzenie i uśmiecham się. Chcę, by to były szczere słowa.
***
Po dosyć długiej przejażdżce metrem, jesteśmy w końcu na miejscu.  Nie mam zielonego pojęcia, jaka to jest dzielnica Londynu. Podejrzewam jednak, że musimy się znajdować niedaleko naszego liceum, skoro spotkałem Stylesa po drodze do niego. Tak, moja wiedza o tym mieście i orientacja w terenie są żałosne.
Przede mną rozpościera się niewielki dwupiętrowy dom. Wyróżnia się od innych w okolicy ciekawą zabudową oraz pięknym i zadbanym ogródkiem przy bocznej ścianie. Posadzone są tam hortensje. Jest ich naprawdę dużo. Prawie cały obszar usłany jest tymi barwnymi kwiatami. Wygląda to wręcz bajkowo. Dach jest zbudowany z czerwonej cegły – co nadaje mu klasyczny wygląd. Uwagę przykuwają jednak ozdoby na ścianach budynku. Na pokrytym beżową farbą murze widnieją namalowane folklorystyczne wzory. Po tak interesującym zewnętrznym wystroju, ciekawi mnie jego wnętrze.
- Teraz tak, plan jest następujący. Pójdziesz ze mną aż do drzwi wejściowych wtedy ja wejdę do środka, zorientuję się gdzie jest  i zagadam ciocię, a ty w tym czasie wbiegasz prosto na górę – drugie drzwi od lewej. Trafisz bez problemu, bo oprócz mojego pokoju znajdują się tam tylko dwa inne pomieszczenia: łazienka i garderoba. Musisz być cicho i skradać się niczym James Bond.
- Hazz, spokojnie. My nie włamujemy się do banku, nie bój się – odpowiadam, serdecznie śmiejąc się z jego postawy. Wtedy on piorunuje mnie swoim spojrzeniem. – Okej, dobrze! Zrobię wszystko, co rozkażesz, szefie – specjalnie akcentuję ostatnie słowo, nadal uśmiechając się.
 Tym razem chłopak nie reaguje, tylko zgodnie z „planem” wchodzi na górę, witając się z ciocią. Niestety, jeśli mam być niezauważony, nie będę miał okazji przyjrzeć się uważnie zabudowie, ale trudno, może innym razem się uda.  Nie znam jego rodziny, więc lepiej faktycznie po prostu pobiegnę na górę i schowam się w jego pokoju. Czekam jeszcze kilka sekund, po czym szybkim krokiem kieruję się od razu na pierwsze piętro. Bez problemu znajduję jego pokój. Cicho uchylam drzwi i wchodzę do środka.
Spodziewałem się bałaganu, jak to w przeciętnym pokoju nastoletniego chłopaka, do którego wpada ktoś bez zapowiedzi. Jednak myliłem się. W końcu Harry nie jest przeciętny, więc i jego pokój taki nie jest. Pomieszczenie nie należy do największych, ale przez odpowiedni rozkład mebli, sprawia inne wrażenie. Pod oknem mieści się  mahoniowe biurko, a  na nim laptop, poukładane podręczniki szkolne i kilka innych rzeczy. Na lewo stoją dwa wielkie regały. Jeden w całości w książkach, drugi w płytach. Podchodzę bliżej z zaciekawieniem. Literatura czytana przez chłopaka to głównie klasyka kryminału. Posiada on znaczną kolekcję powieści Arthura Conana Doyle’a oraz Agathy Christie, ale też horrory Stephena Kinga nie są mu obce.  Jeżeli chodzi o muzykę, na półkach dominują najróżniejsze zespoły, jednak przeważają głównie rockowe i alternatywne. Udało mi się dostrzec najwięcej płyt Nirvany, The Kooks, Green Day i Pink Floyd. Ma on bardzo dobry gust. Poziom niżej dostrzegam też zakurzony gramofon, a przy nim kilka płyt kompaktowych.  Przy drzwiach pod ścianą znajduje się duże łóżko z bordowo-granatową narzutą i kilkoma porozrzucanymi poduszkami.  Nad nim widnieje wiele zdjęć… podejrzewam, że rodzinnych. To jeden wielki kolaż, na którym udało mi się rozpoznać Harry’ego jeszcze jako dziecko w najróżniejszych sytuacjach. Tuż pod sufitem, na ciemnej ścianie, widnieje ledwie dostrzegalny czerwony napis. By go przeczytać, ściągam buty i wchodzę na łóżko. Hasło głosi: „Można oczy zamknąć na rzeczywistość, ale nie na wspomnienia.” Trzeba przyznać, zaintrygowały mnie te słowa, będę musiał spytać Hazzę o niego. Właśnie w tym momencie drzwi pokoju otwierają i się i wchodzi przez nie chłopak z butelką Pepsi, paczką  czekoladowych i marchewkowych ciastek w ręce oraz chipsami paprykowymi, które utrzymuje podbródkiem. Cholera, to moje ulubione. Mamy podobny gust nawet w jedzeniu.  Zeskakuję pośpiesznie z łóżka, by zamknąć za nim drzwi i wziąć od niego butelkę, zanim się przewróci z tym wszystkim i narobi hałasu. Rozkładamy wszystko na biurku, składając podręczniki w kąt.
- Pozwolisz, że się przebiorę, bo jeszcze do końca nie wysuszyły mi się ubrania. Ty tu zostań, ale jak chcesz mogę ci przynieść jakiś większy T-shirt.
- Jasne, dzięki, no i zgodnie z planem będę cicho jak mysz – odpowiadam, żartując i puszczam do niego oczko.
On tylko kręci głową i wychodzi do pokoju, jednak nie zamyka drzwi. Garderoba znajduje się dokładnie naprzeciwko, więc kątem oka widzę jego sylwetkę. Siadam na łóżko i po prostu patrzę na niego. Wspina się na palce, chcąc wyciągnąć z górnej szafki nowe ubranie. Znajduje to, czego szukał i po chwili zaczyna się rozbierać. Nie powinienem tego robić, jednak nie mogę oderwać od niego oczu… Zdejmuje swoją koszulę, prezentując dobrze zbudowane ciało. Jego klatka piersiowa unosi się przy każdym oddechu, a mięśnie lekko napinają się. Wygląda tak bardzo seksownie… Zaczyna rozpinać spodnie, zsuwając je powoli. Stoi praktycznie pół nagi – jedynie czarne bokserki zasłaniają dolną część ciała. Składa ubrania w kostkę i odkłada gdzieś na bok. Ja cały czas nie przestaję go obserwować. Jest naprawdę świetnie zbudowany. Wysoki, szczupły, jednak z widocznymi zarysami mięśni. Po chwili jego spojrzenie napotyka moje. Cholera! Ze wstydem odwracam się, udając, że robię coś innego i błagając w duchu, żeby Harry nic sobie nie pomyślał. Jednocześnie dociera do mnie pewna myśl: przed kilkoma dniami nie znosiłem go, a teraz? Nie chcę mówić o jego osobie, charakterze – wiem, że co do tego się myliłem i naprawdę polubiłem go dzisiaj, ale to? Wpatruję się w niego jak szpak w pięć groszy, analizując szczegółowo każdy milimetr jego ciała. To chore i nie może tak być. To że  jestem gejem nie musi nic znaczyć. Po prostu obserwowałem przystojnego chłopaka, nic więcej – upominam siebie w myślach. I tego się będę trzymać.


5 komentarzy:

  1. Louis w końcu przegląda na oczy (jestem z niego normalnie dumna) i to prawie dosłownie, jeśli liczyć tą akcję z obczajaniem półnagiego Harry'ego. I dobrze, niech zrozumie, bo zgadzam się ze Styles'em w stu procentach. Tommo to tchórz. Też się zdziwiłam, że Harry powiedział tylko tyle, spowiedziałam się więcej epitetów na jego temat. Harry ogólnie jest przecudowny, rozkoszny.
    Jak dla mnie to rozdział krótki, myślałam, że będzie opisana ich nocka, a tu dupa :c
    no ale nic, mam nadzieję, że dowiem się coś na jej temat w kolejnym rozdziale, więc do następnego :3
    a rozdział i tak genialny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww, końcówka była taka słodka, że normalnie miałam ogromnego banana na twarzy!
    Śpiesz się Piniczix, bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:D

    OdpowiedzUsuń
  3. UUU *______* Coś się dzieje! (nie no, nie mówię, że wcześniej się nie działo, ale...) Ale Cherry ma pewnie skojarzenia xD Jak to ja xD Skoro Lau jest w domu Harry'ego i ma być cicho, bo nikt nie wie, że to jest... to albo będą spali w jednym łóżku < :) > , albo ktoś sobie zrobi posłanko obok < :( >. No, ale wybieram tą pierwszą opcję i... Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Weny! Weny! Weny! Uwielbiam cię *_______*
    XoXo

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, dzieje się, dzieje! Szczerze, to ja tu wyczuwam niedługo niezłą scenę, co prawda na początku zastanawiałam się, jak się skończy, ale mam na twarzy zadziwienie wymieszane z uśmiechem. Naprawdę bardzo mi się podoba.
    Szczerze, na samym początku, kiedy widziałam, że to będzie z Louisem, sądziłam, że nie przetrawię 1D, ale jestem jak zawsze przez Ciebie mile zaskakiwana.
    Cóż więcej dodać? Weny, dużo weny i czekam z niecierpliwością na następny!

    PS. Zostawiłam ci notkę na GG ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. mam wrażenie, że dodajesz coraz krótsze rozdziały, ale to tak btw ;p
    ogólnie wiesz, jak kocham to opowiadanie i już nic nie mówię, ale dawno niczego nowego nie czytałam... ;d haha już się nie mogę doczekać, żeby skomentować Ci ten kolejny rozdział, bo on chyba zasługuje na większą uwagę xd
    a wracając do tej części: ok, Louis-podglądacz jest niesamowicie uroczy i cały czas mi się chce z niego śmiać xd
    oczywiście musiała być Nirvana, no bo jak inaczej... ;p
    już nie mogę doczekać się kolejnych i mam nadzieję, że dzisiaj już mi wyślesz! c:

    OdpowiedzUsuń