poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział VI

 
 
 
Hej! Minęło sześć dni i mam dla was kolejny rozdział. Dosyć szybko, ale to dlatego, że potem będzie mała przerwa. Mam strasznie dużo zajęć teraz, wystawiają proponowane oceny i za kilka dni mam bierzmowanie, więc próby się ciągną. No i (uwaga, uwaga!) jutro mam urodziny. Będę tak bardzo słit sixtin. :3 Więc sami widzicie, że czasu nie ma za wiele. Przerwa nie potrwa długo.
 
___________________________________________
 
 
 
- Przyniosłem ci ubranie, zobacz, czy może być? – wchodzi do pokoju i rzuca we mnie luźną czerwono-zieloną koszulką i parą spodni. Na szczęście nie wspomina nic o zaistniałej przed chwilą sytuacji.
- Jasne, będzie dobre – odpowiadam i nie wychodząc z pokoju, tylko obracając się od Harry’ego bokiem, rozbieram się. Wiem, że moje zachowanie jest prowokujące i zrobiłem to celowo. Dużo ćwiczę i uprawiam siatkówkę, więc zdecydowanie nie muszę wstydzić się swojego ciała. Skoro ja obserwowałem go, chcę by i on patrzył na mnie. Jakby to miało wyrównać mój spokój i pewność, że nie podoba mi się on i nie pociąga mnie. Udało się, cel został osiągnięty, bowiem widzę kątem oka, że młodszy zerka na mnie cały czas. Po chwili jestem już ubrany w kolorową koszulkę i czarne jeansy, które ciasno opinają moje nogi. Mam nawet wrażenie, że aż za ciasno. Ale z tym już nic nie zrobię. Hazz jest młodszy, więc i jego wymiary są nieco inne. Ten jeden wieczór się przemęczę.
Jeszcze raz rozglądam się po pokoju, co przypomina mi, że chciałem zapytać o zdjęcia i napis.
- Harry, mam pytanie. O co chodzi z tym napisem i kto jest na zdjęciach? – pytam, wskazując na ścianę.
- Może najpierw usiądźmy, proszę rozgość się – pokazuje mi miejsce na łóżku. Siadam posłusznie, po chwili dołącza do mnie chłopak. Otwiera paczkę chipsów, kładąc paczkę między nami. – Częstuj się. A teraz odpowiadając na twoje pytanie… To moja rodzina. Nie trudno było zgadnąć, ale wiem, że nie o to chciałeś zapytać. Boisz się, że na to właściwe pytanie, które siedzi ci w głowie odkąd tylko zobaczyłeś ten kolaż, pojawi się trudna odpowiedź. I właśnie tak jest, bo moje życie nie było nigdy usłane różami. Niewiele osób jednak  wie coś na ten temat, lecz ufam ci, więc opowiem tę historię, jeśli chcesz posłuchać.
Harry znowu mnie przejrzał. To prawda, wiem, kto jest na tych zdjęciach, jednak ciekawi mnie dlaczego są to zdjęcia wyłącznie z młodości, ale też… dlaczego jesteśmy w domu jego ciotki. Odpowiedzi na to pytanie boję się najbardziej. Mam wrażenie, że ten chłopak wiele przeszedł. Nie wiem, co mną kieruje, ale chciałbym dodać mu jakoś odwagi i pewności, że może się podzielić swoim życiem ze mną. Kładę dłoń na jego udo, a drugą ręką delikatnie go obejmuję. Tym małym gestem daję mu wsparcie.
- Chcę. I dziękuję, że dałeś mi drugą szansę po moim wcześniejszym zachowaniu. Możesz mi ufać.
- Na pewno kojarzysz wydarzenia z jedenastego września dwutysięcznego pierwszego roku… Mieszkałem wtedy w Nowym Jorku, tam właśnie był mój rodzinny dom. Czasami jedna prosta, ale niewłaściwa decyzja może spowodować wielką lawinę skutków.  Rodzice mięli rocznice ślubu. Chcieli wziąć wolne i spędzić ten czas razem, ciesząc się swoim związkiem. Jednak stwierdzili, że pójdą do pracy, by nie nagrabić sobie u szefa. Prosta i codzienna decyzja, czyż nie? Ale jednak to tylko   pozornie te małe wybory są nieznaczące. Tak też było w moim przypadku. Zwykły dzień, jak każdy inny. Miałem sześć lat i zostałem w domu z gosposią. Rodzice musieli załatwić coś ważnego, nie dowiedziałem się i już nigdy się nie dowiem, co to było,  w World Trade Center, przed pójściem do biura. Gdyby zrobili  to dzień wcześniej… Gdyby zostali w domu, tak jak miało być na początku... - chłopak przerywa na chwilę, próbując opanować emocje. Mnie samego przechodzi dreszcz. Nie potrafię nawet zrozumieć, jak wielkie piekło przeszedł już jako dziecko. – Przepraszam, już mogę mówić dalej. Potrzebowałem chwili… - w pokoju ponownie zachodzi martwa ciza. Tykanie wskazówek zegara, odłosy naszych oddechów i przyspieszone bicie serca jedynie ją zakłócaja. -  Zginęli. Razem z innymi, ponad dwoma tysiącami, ludźmi. Nie będę ci opowiadał szczegółów, bo to boli. Za bardzo... I to jest odpowiedź na twoje właściwe pytanie, Lou. Mieszkam w Londynie z ciocią, bo całe moje życie w Nowym Jorku padło w gruzach wraz z upadkiem tej ogromnej budowli. Byłem jedynakiem. Jedyną chętną osobą do przygarnięcia zdruzgotanego sześcioletniego dziecka była mieszkająca tutaj siostra mojego taty -  Carrie.  Stąd te zdjęcia i napis. Żebym pamiętał, że niezależnie od tego co się stało, że mam jeszcze wspomnienia związane z moimi rodzicami, które pozostaną ze mną na zawsze i tego nikt nie jest w stanie mi odebrać – jego głos zaczął się łamać, wiedziałem, ile go to kosztuje. Gestem pokazałem mu, że nie musi nic więcej mówić, że rozumiem to wszystko.
- Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć, Harry.*  Oni byliby z ciebie dumni.
Czasem i  słowa są za słabe, by wyrazić uczucia lub po prostu nie umiemy dopowiedzieć nic, co mogłoby pomóc. Wtedy liczą się czyny.
Spojrzałem w oczy Harry’ego, które były jakby zaszklone, przez zbierające się w nich łzy. Odgarnąłem włosy z jego twarzy i usiadłem mu na kolanach, po czym przytuliłem go. Było to szczere. Z całego serca pragnąłem w tym uścisku przelać moje współczucie i zrozumienie i jednocześnie podziw, że po tym, co go spotkało, potrafi być tak dobrą i optymistyczną osobą. Chłopak oparł twarz o moje ramiona, na których poczułem jego łzy. Umocniłem jeszcze bardziej uścisk, zbliżając go do siebie.  Poczułem też jego ciepłe dłonie na moich barkach. To nie było fizyczne pod żadnym względem. Nie liczył się nasz dotyk. Liczyło się to, co przez ten czyn nim przekazuję. Mimo wielkiej guli w moim gardle, wiedziałem, że muszę coś jeszcze powiedzieć. Chcę, żeby on to wiedział.
- Harry… - mój głos też zaczął się lekko łamać, więc wydusiłem z siebie tylko cichy szept skierowany prosto do jego ucha. – Przykro mi. Za wszystko. Żałuję każdego złego słowa na twój temat. Po tym co przeszedłeś… Jesteś naprawdę dzielny. Rodzice byliby z ciebie dumni – powtarzam to zdanie po raz kolejny, ponieważ wiem, że to, co sobą reprezentuje Harry - jego wartości moralne, wzorce i zachowanie, sprawiłoby, że duma by ich roznosiła. Naprawdę nie potrafię powiedzieć nic więcej. Ponownie wtulam się w niego, dodając mu otuchy. On w podziękowaniu kiwa głową i przerwa na moment nasz uścisk. Nadal jednak siedzę na jego kolanach. Spogląda  mi w oczy, tym samym przekazując wszystkie uczucia nim targające. Moja dłoń kieruje  się ku jego twarzy. Opuszkami palców gładzę  jego mokre od łez policzki. Teraz, patrząc w jego oczy, nie mogę inaczej postąpić. Zbliżam swoją twarz do jego. Dzielą nas tylko milimetry. Po chwili całuję go czule w policzek. Moje usta lekko dotykają jego wilgotnej od płaczu skóry. Przez ten mały gest okazuję moje wsparcie. W odpowiedzi dostaję uśmiech. To  dziwne zjawisko – uśmiech przez łzy. Kojarzy mi się z nadzieją. Że było źle, naprawdę źle, ale w ciemnym tunelu pojawił się promyk światła, który wskazuje, że nie może być gorzej, lecz tylko lepiej. Dlaczego? Ponieważ są osoby, dzięki którym nie liczy się to, co smutne, a jedynie to, co dobre i pełne nadziei na lepsze jutro.
Podejrzewam, że wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia, ale też usłyszana przed chwilą historia wpłynęły na to, jak bardzo jestem zmęczony. Nadal wtulony w Harry’ego zamykam oczy, powoli odpływając w krainę snów. Tuż przed zaśnięciem mam wrażenie, że słyszę cichy szept: „dziękuję”.
_____________________________________
 
* cytat Napoleon Bonaparte

3 komentarze:

  1. haha, siatkówka musiała być! ;p kurde, jakby Lou był siatkarzem, to chyba a byłabyś jego największą fanką na świecie xd
    jshfkhjs to ten mój ulubiony rozdział, więc zaczynam od początku.
    haha musi go prowokować, no musi xd ale ok, wiemy, że Lou jest cudowny i jest się czymś chwalić, więc można mu to wybaczyć ;d
    shjbfhjadhjf dłoń na udo, aaaaaaw, to naprawdę słodkie :3 ogólnie sam fakt, że Louis chce dać Hazzie wsparcie i w ogóle, aw.
    ok,tak jak wtedy nie umiałam się wysłowić na fejsie na temat wtc, to teraz też nie potrafię, bo jest mi cholernie przykro i współczuję mu z całego serca. biedy Harry, ale Louis przecież mu pomoże!
    z cytatem trafiłaś idealnie, ale to tak btw!
    aaaaaaw i moje serce własnie mięknie, kiedy Louie siada Harry'emu na kolanach. jdskjdsjnb nawet nie wiem, co napisać, bo po prostu nie mam w głowie nic xd
    ale jak zawsze muszę być okropna i przyznam się, że cały czas mam uśmiech na ustach, kiedy Harry wypłakuje się w ramionach Lou hehe ;d i pewnie uznasz mnie za jeszcze bardziej dziwną, kiedy napiszę, że to niesamowicie urocze i słodkie i nie mogę się pozbyć tego głupiego uśmiechu xd
    i ostatnie słowa Lou... jej, ten chłopak jest cudowny. niby taki debil, ale jednak kiedy poznał Harry'ego od razu się zmienił. to po prostu przeznaczenie, na bank ;p
    aaaaw ten pocałunek był uroczy, ale wiesz, że byłam za tą drugą opcją, ale nevermind xd
    haha pojawił się promyk światła, bo wreszcie znaleźli swoją drugą połówkę, a nie xd
    jestem ciekawa, co tam będzie w tej francji i czekam już na kolejny rozdział, bo zostaję w tyle :c czuję się przez to taka niewyróżniona xd
    nie licz na to, że złożę Ci teraz życzenia, bo jeszcze znam się na kalendarzu hehe (tak, to była aluzja xd)
    pisz wieeeeeeeeele więcej, słońce! x

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja *____* Nie mam zielonego pojęcia, co powinnam teraz powiedzieć, a raczej napisać. Może zacznę od rozdziału pod względem... pisanym? Nie no, nie wiem jak to nazwać, ale.. Te wszystkie emocje, uczucia i pozostałe rzeczy tak na mnie wpłynęły, że aż mi się samej oczy zaszkliły. No wiesz... Wiem, że jesteś bardzo sadystyczną osobą (w sumie to nie wiem, ale się domyślam xD) ale żeby aż tak...? Aż tak potraktować naszego biednego Harry'ego? :( No błaaaagam, przekroczyłaś wszelkie granice! Ale to w sumie nawet dobrze... Bo świetnie przy tym pokazujesz, że mimo tak ogromnego cierpienia chłopak potrafi się jeszcze szczerze uśmiechać. I właśnie to jest w tym wszystkim najpiękniejsze *_* Soooł... Dziękuje ci za tak wspaniały, przecudowny i po prostu genialny rozdział! Pisz dalej, ogrrromnej weny ci życzę :3
    XoXo

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś zacznę od cytatu. Znaczy się, powiem tyle, że jest świetny. Podoba mi się, więc punkt dla Ciebie, a nawet dziesięć xd A tak serio, to cudny rozdział, no i się Lou go pocałował (wiem, to tylko policzek, ale i tak!), kuźwa! *_* Właśnie ta cała magiczna chwila pieprznęła mnie w łeb i aktualnie znajduję się w niebie. (Wolę nie myśleć co to będzie jak serio się pocałują xd) Dobra, jeszcze tylko na tym początku dodam, że rozdział za krótki, no ale kij tam, wybaczam, bo masz urodziny, więc jeszcze złożę życzenia, a więc...
    Wszystkiego najlepszego, standardowo spełnienia marzeń, weny nie do wyczerpania i nieskończoność pomysłów na opowiadania, żebym miała co czytać i... Nie wiem, chyba tego co najlepsze? ;3 (jestem beznadziejna w życzeniach, więc z góry przepraszam za te bazgroły i za te, co zaraz się pojawią)
    A teraz wracając do rozdziału to, UGH. Zazdroszczę Hazzie, obejrzeć takie ciałko to niecodzienny widok. No, a Lou nie byłby tym Lou gdyby się nie popisał.
    Co do Harry'ego. Cholera, strasznie, ale to strasznie mi go szkoda. Jednak mimo takiej tragedii, on jest po prostu promykiem słońca. Co ja pieprzę, on jest całym słońcem! Podziwiam go za to i naprawdę nie wyobrażam sobie jak bardzo silny musi być. Biedaczek.
    Ale za to Louis, wow. Zaszokował mnie. On.Usiadł.Hazzie.Na.Kolana.I.Go.Przytulił.I.Tak.Po.Prostu.Dał.Mu.Się.Wypłakać.Na.Swoim.Ramieniu.
    Przepraszam za to coś, ale to serio we mnie uderzyło. No bo, TO LOUIS!
    Louis nie przytula od tak ludzi (znaczy może od teraz już tak i tylko Harry'ego) i nie pozwala im się wypłakać od tak na ramieniu. I nie mówi im takich rzeczy. I nie przeprasza. WOW.
    No i potem cudowny pocałunek. Tak, tak. To tylko policzek, ale dla mnie to i tak dużo xd Szczególnie, że całkiem niedawno Styles był dla niego tylko tam jakimś dziwakiem.
    Końcóweczka jest słodka. Zasnęli w swoich ramionach ;3 *_* Ciekawe czy tylko szoku nie będzie jak rano się obudzą xd Nigdy nie wiadomo co Tomlinsonowi odbije do tego jednak-nie-tak-dupkowatego łba.
    Dobra, mam już w głowie pustkę i nie wiem co mogę tu jeszcze napisać, więc się zamknę i nie napiszę już nic, bo i tak pieprzę piąte przez dziesiąte. No więc chyba, do następnego i oby był dłuższy ;3

    OdpowiedzUsuń